Biała koszula to właściwie taki odzieżowy make-up. Rozjaśnia cerę, zdejmuje zmęczenie, koryguje cienie, spłyca zmarszczki. Największe wrażenie zrobi niedoprasowana, niedopięta, z podwiniętymi rękawami; wyniesie kobiecość na wyższy poziom – seksownego rozmemłania. 🙂
Koszula czarna, zwłaszcza w matowej wersji, ma mniej zalet: nie wygląda tak szlachetnie jak biała i kojarzy się trochę uniformowo. Ale już czarna skórzana jest OK: przez to, że ładnie łapie światło, nabiera ciekawszej faktury. No i nie jest tak bezlitosna dla twarzy.
Zobacz także: Czerń, biel, dzień, noc, trochę „9 i pół tygodnia”
Fot. Maciej Burzykowski