Można mieć górkę ciuchów, a i tak grunt to podstawa. Dobra baza, która oszczędza czas, ratuje przed porannymi dramatami, bo rozwiązuje dylemat nie mam co na siebie włożyć, a mam dwie minuty do wyjścia.
U mnie to ostatnio ten zestaw. Luźnawy T-shirt, który lekko prześwituje, a więc pozwala stanikowi grać też rolę mikrotopu. Do tego plisowana spódnica i buty z czubem w szpic (obowiązkowo! bez szpicu są bez sensu).
Prościej się nie da i dobrze. Bo i po co komplikować sobie życie ubraniowymi dyrdymałkami?
Fot. Maciej Burzykowski