
Spiętrzone, zwielokrotnione, masywne. Falbany w ilości maksymalnej (choć pewnie mogłoby ich być jeszcze więcej). Lubię takie myki w strojach, które deformują sylwetkę, które zmieniają linię nadaną ciału przez naturę.
W tych falbanach czuję się trochę jak tancerka flamenco, a trochę jak Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej. Uwielbiam ich fakturę i plastyczność, która sprawia, że są niesamowicie fotogeniczne. Już nie wspominając, że intrygują: a cóż to tam się kryje pod spodem?
Zobacz także: Te rękawy (falbaniaste)





Sukienka: Robert Czerwik, fot. Maciej Burzykowski