Latem, kiedy wszystko jest niezwykle intensywne, smaki, zapachy, pogoda, kolory, jeszcze bardziej niż zwykle chce mi się celebrować prostotę.
Taki biały T-shirt. Mógłby być z dżinsami (i w milionie innych konfiguracji), ale tego lata najczęściej go noszę z ulubioną czarną spódnicą. Bo tak jest i łatwiej, i wygodniej. Do tego pasuje proste w obsłudze obuwie. Serio wygodne, a przy okazji zgrabne i powabne, czyli klapki zwane czule mulami (bo mules).
Jeszcze kilka sezonów temu zredukowane niemal wyłącznie do roli podomowych pantofli, ostatnio tłumnie wyszły na ulice. Kupiły mnie (a ja je, heh) zwłaszcza te na niskim obcasie i w szpic, bo po pierwsze nie są tak formalne jak, dajmy na to, czółenka na obcasie (aka szpilki), po drugie są o niebo wygodniejsze od wyżej wymienionych, no i po trzecie przez swoją proweniencję – pokrewieństwo z tymi wszystkimi ciotkowatymi pantofelkami z puszkiem – jest w nich trochę zgrywy.
Fot. Maciej Burzykowski