Spódnica z mięsistego atłasu to dzieło mojej zdolnej siostry.
Nie mogłam nigdzie takiej znaleźć: żeby błyszczała, żeby była asymetryczna (najlepiej z wydłużonym tyłem) i żeby lepiej trzymała formę, bardziej niż taka z klasycznej cienkiej satynki. No i siostra (Rena – dzięki!) taką mi zrobiła.
Spódnica aż się prosiła o towarzystwo fajnej bluzy. Tę – z główkami złotych tygrysów – pożyczyłam od swojego chłopaka. Butów pożyczać nie musiałam. Moje stykły.
Fot. Maciej Burzykowski