
Kiedyś nosili je raperzy, tak zwani biznesmeni, stadionowi przedsiębiorcy, podwórkowe chłopaki, (nie zawsze grzeczna) młodzież ostatnich klas podstawówki. Dzisiaj natomiast noszą je pańcie, strojnisie i modnisie. No, wypisz wymaluj takie, jak ja.
Naszyjniki-łańcuchy o grubych ogniwach.
Ależ one fajnie dają mocy zwykłemu, dajmy na to, T-shirtowi. Wyjątkowo dobrze znoszą też towarzystwo marynarek. By jednak przypadkiem zbyt dosłownie nie kopiować* stylówy elity old school hip-hopu, uważam, że najlepiej wyglądają noszone w stadach, po kilka na raz. A już w ogóle najlepiej, jeśli są z różnej parafii.
* OK, akurat tutaj, w czarnym golfiku i przepasanej łańcuchami szyi to jednak trochę wyglądam jak gorliwa fanka Run-D.M.C. Ale czy to mi przeszkadza? Nie-e.


Fot. Maciej Burzykowski