To szybki wpis. Powstał właściwie w tempie robienia ilustrujących go zdjęć.
Pięć minut na placu pod jednym z warszawskich wieżowców wystarczyło, żeby ekspresowo uwiecznić czarny zestaw składający się z ulubionych, często noszonych, a więc w zasadzie dość niezbędnych ciuchów.
Czarna marynarka jest taka, jak lubię – nie ma wcięcia w talii. Spódnica asymetryczna, a więc nienudna. Szpilki pochodzą z kategorii „najbardziej niezbędne buty świata”: na wysokim, choć niedramatycznie, obcasie, dobrze wyprofilowane, z czubem w szpic. Wygodne, ładnie wydłużają, pasują do wszystkiego.
Aaa. Włosy są w nieładzie, bo tak najbardziej mi pasują.