
O, nie, nie. Nie pracuję nad rozbudową górnych, excusez le mot, p a r t i i mięśni tułowia. Ani mi w głowie (barkach) dbałość o przesadny rozrost tkanki musklowej w okolicach karku. Niemniej fajnie czasami pobawić się proporcjami; fajnie, jeśli w odwracalny sposób.
Ta oto kurtka dżinsowa liczy już sobie trochę lat i zdążyła przejść rozmaite transformacje. Długo nosiłam ją w stanie pierwotnym (niegdyś była intensywnie granatowa), ale też wielokrotnie prałam celem rozjaśnienia (częściowo się udało), a nawet uparcie pocierałam tu i ówdzie pumeksem (dla podrasowania odcienia). Aktualnie zachciało mi się, żeby miała sznyt lat 80.
Postanowiłam ją zgeometryzować i wszyłam poduszki – po dwie sztuki na jedno ramię. Cała operacja kosztowała mnie 7 złotych. Niezły interes. Lepszy z pewnością niż kupowanie fabrycznie wywatowanej katany.
Podniesiona linia ramion dosyć zabawnie skraca szyję. Osiągnięta w ten sposób barczystość sprawia, że wyglądam, jakby mnie nagle scoachowała pływaczka stylem motylkowym albo amerykański futbolista i, jedno albo drugie, przeczołgali przez cykl intensywnych ćwiczeń.
Podoba mi się dżinsówka w takiej odsłonie. A jeszcze bardziej pasuje mi, że jak się znudzi, odszyję poduszki i wracam do stanu wyjściowego. Polecam #takirecykling.







Fot. Maciej Burzykowski