Za krótka, zwłaszcza o tej koszmarnie banalnej długości do połowy uda. Z za dużym dekoltem. Za bardzo odkrywająca ciało, zwłaszcza odsłaniająca je jednocześnie na kilku newralgicznych poziomach. Oto grzechy główne małej czarnej.
Ta idealna ma wyważoną długość. Może nobliwie zakrywać sylwetkę. Ale dobrze, jeśli ma ekstra sexy akcent, na przykład zamiast klasycznego dekoltu z przodu ten mniej oczywisty na plecach. Albo rozporek, albo pęknięcie, albo asymetrię konstrukcji. Coś nieoczekiwanego, co robi efekt: ooo, wow! tego się nie spodziewałam/em.
Bo nieoczywistość w przypadku małej czarnej to słowo klucz.
Zobacz także: Mała czarna ze zmarszczkami
Fot. Maciej Burzykowski