Sexy
Czy dzianina może być sexy? Nie każda, ale niektóre jej rodzaje tak. Kaszmirowy sweter na przykład jest bardzo zmysłowy. Seksowne są także – choć w inny sposób – dzianiny, które mam przyjemność mieć na sobie w tym wpisie. W odróżnieniu od grzecznego kaszmiru, projekty Malarza, Maćka Malarza, są nie tylko seksowne, ale zdecydowanie prowokacyjne.
Mocne, geometryczne linie bezlitośnie tną sylwetkę na kawałki, przez co sporo te ubrania odsłaniają, ale jednak dużo zasłaniają. To na pewno nie są wdzianka, które łatwo okiełznać. To one nadają sylwetce rytm, mocny rytm, techno rytm. Nieprzypadkowo, bo to właśnie muzyką techno są inspirowane.
Gia
Jest w ciuchach Maćka trochę poetyki glitter rocka. Bezkompromisowo przerysowanego, błyszczącego i androgynicznego. Trudno także nie dostrzec nawiązań do bessonowskiego „Piątego elementu” i kultowego kostiumu jednej z jego bohaterek (pamiętacie słynne białe bandaże, które zacierają oznaki kobiecości Leeloo, postaci Milli Jovovich?). A ponadto, co zdradza już nazwa kolekcji, której stanowią część – „Gia” – są hołdem dla heroiny modelingu przełomu lat 70. i 80., Gii Marie Carangi.
W określeniu tej amerykańskiej piękności mianem heroiny kryje się bolesna przewrotność. Bo oprócz tego, że Gia heroiną modelingu niewątpliwie była – utorowała drogę do kariery supermodelkom w typie Cindy Crawford – przez heroinę, narkotyk taki, została pokonana. Głęboko uzależniona, chorująca na AIDS Carangi zmarła niedługo przed swoimi 27. urodzinami.
Uroda Gii, jej osobowość, a nawet preferencje seksualne, były mocno naznaczone pierwiastkiem międzygenderowym. Nie ukrywała, że jest biseksualna. Przed obiektywem potrafiła zarówno grać totalnego kociaka, jak i z powodzeniem wcielać się w mężczyznę (sprawdźcie zdjęcia Helmuta Newtona z nią w roli głównej). Była obłędnie seksowną dziewczyną i jednocześnie zwyczajną chłopczycą. Trochę girl-next-door, z którą chcesz iść na piwo, a potem kupować torebki i w ogóle konie kraść.
Czy Gia Carangi odnalazłaby się w ubraniach Malarza? Nie wiem. Obstawiam, że chyba wolałaby T-shirt i dżinsy. Ale wcale nie o to chodzi. Chodzi o damsko-męską energię, jaką projekty Maćka emanują i w tym właśnie upatrywałabym zbieżności z supermodelką.
Haute couture
Maciek Malarz serio mi zaimponował. Nie tylko tym, że wymyślił sobie takie ciuchy, ale też produkcją ich tworzywa. Zmierzył się z dzianiną, cierpliwie tworząc ją od podstaw – od pierwszego splotu sznurka do ostatecznej formy sukienki i spódnicy, które widać na załączonych zdjęciach.
– Chciałem zrobić coś czasochłonnego. Sam bardzo doceniam taką pracę. Ze względu na czas, jaki nad tym spędziłem, myślę, że tego rodzaju twórczość mogę określić haute couture – opowiada mi Maciek.
W tej działalności jest niewątpliwie coś bardzo krzepiącego – to, że w czasach, które funkcjonują w trybie fast, komuś chce się działać slow. Powoli, skrupulatnie, pożytkując dużo energii i czasu na uzyskanie pożądanego efektu.
Najbardziej cieszy mnie to, że ambitna dzianina wciąż jest dla Maćka tematem otwartym. – Chociaż chcę pracować z innymi materiałami, uważam, że dzierganie ze sznurków to temat rzeka. Jestem na początku tego, co jeszcze z tym tworzywem można zrobić.
Mocno trzymam kciuki za kolejne prace Malarza. Maćka Malarza. ♥︎
…i spódnica
Sukienka i spódnica z kolekcji Gia Malarz
Fot. Maciej Burzykowski