
To nie są rzeczy dla każdej kobiety. Powiem więcej: tylko spełniając określone warunki, można nosić stroje zaprojektowane przez Roberta Czerwika. I wcale nie mam tu na myśli jedynie wyśrubowanych walorów cielesnych. Chociaż, nie ukrywam, te również.
Kwestią znacznie ważniejszą, jaka w moim odczuciu upoważnia do noszenia tych kreacji, jest odpowiednia postawa czy, precyzując, właściwe nastawienie: pewność siebie, przebojowość, życiowa śmiałość. Rzekłabym nawet brawura.
Najnowsza kolekcja Roberta to ukłon w stronę azjatyckiego minimalizmu i elegancji w duchu lata 90. Już powściągliwej, ale jeszcze nieco zapatrzonej w poprzedzającą ją dekadę i typowe dla niej mocne, zgeometryzowane sylwetki.
Uwielbiam dyscyplinę tych ubrań, uporządkowane linie, a przede wszystkim oszczędną kolorystykę. Nieśmiertelny tryptyk – czerń, gdzieniegdzie zyskująca dodatkowy wymiar za sprawą skrzących się cekinów, łagodnie kremowa biel i wibrująca czerwień (kocham ten odcień ♥︎) – zostały uzupełnione szlachetnym złotem. Występuje tu ono głównie pod postacią liści, motywu przewodniego kolekcji. Niektóre haftowane, inne ręcznie wycinane ze złotej skóry dodają trójwymiarowości.
Podoba mi się kobieta według Czerwika. Jest onieśmielająco posągowa i zdystansowana. Nie oczekuje poklasku, nie jest łasa na komplementy, bo i tak wie, że robi piorunujące wrażenie. To nie jest słodka kokietka, nie mizdrzy się. Jest wytrawna jak dobre wino. Zna swoją wartość. I choć nie w jej stylu jest kuszenie w oczywisty sposób, to, jeśli zechce, odsłoni i dekolt, i nogi. Bo kto ośmieli się jej tego zabronić?
Poniżej zdjęcia kilku moich faworytów z tej kolekcji. Bez wahania wskoczyłabym w garnitury ze złotymi klapami. Ochoczo przysposobiłabym oversize’ową czerwoną marynarkę, a kimonową sukienkę z bufiastymi rękawami nosiłabym jako tunikę czy lekki płaszcz. Choć wiem, że przeklinałabym tkaninę – wymaga starannego prasowania, a ja nie do końca przepadam za totalnym wyprasowaniem.
Zakochałam się w liściach! Przede wszystkim wycinanych, zdobiących topy i spódnice, ale oka ucieka mi także w stronę pudełkowego płaszczyka z liściastym nadrukiem.
Zupełnie za to nie w moim stylu jest pokryta złotymi liśćmi ultramini, którą nosiła Kamila Szczawińska. To znaczy mam do niej stosunek ambiwalentny, bo jednocześnie marzy mi się, ale też nie, bo nie znoszę takiej długości (czy raczej krótkości). Gdyby tak jednak owa sukienka zechciała sięgać trochę za kolano…
Detale








To jadło się na backstage’u
Nie samym powietrzem żyją modelki. Ale backstage’owe jedzenie nie może być zbyt ciężkie. Powinno być lekkie, smaczne i zdrowe. Dlatego poza popijaniem wody i kawy na wzmocnienie, modelki raczyły się m.in. owocami. Takie łakocie i witaminy to fajne, naturalne słodycze. O tej porze roku wręcz idealne.

Moje ulubione sylwetki









Robert 🙂

Wideo, foto Ewa Kamionowska