Nie da się, będąc po raz pierwszy w Tokio, nie zaliczyć przejścia przez słynne skrzyżowanie znajdujące się tuż przy stacji Shibuya. W moim i Macieja przypadku – wielokrotnego nawet przejścia. W końcu czego się nie robi dla możliwie najbardziej atrakcyjnego uwiecznienia tłumu maszerującego we wszystkich stronach oraz siebie na jego tle.
Najlepsze jednak w trakcie eksploracji tegoż (tak, to przecież dość oczywiste) przereklamowanego turystycznie miejsca okazało się odkrycie jednobarwnej ścianki, która stała się… no, ścianką do szybkiego fotostrzału.
Oto dowód, że wszystko jest kwestią kontekstu i kolejności. Taki landrynkowy odcień niekoniecznie jest najspokojniejszym odcieniem różowego, ale po uprzednim nasyceniu oczu wielobarwnością Shibuyi, staje się bardzo kojący.
Zobacz także:
Pierwsza pocztówka z Tokio: w spodniach czy w sukience
Druga pocztówka z Tokio: chodzi o światło
Trzecia pocztówka z Tokio: makijaż sztuką
Piąta pocztówka z Tokio: w hotelu
Szósta pocztówka z Tokio: w lesie
Ósma pocztówka z Tokio: Tokio nocą
Fot. Maciej Burzykowski