
To była jakaś pracowa impreza, wieczorne wyjście. Świetna okazja, by biała nietaliowana (nie znoszę taliowanych) marynarka zadebiutowała na (haha) s a l o n a c h.
W ostatniej chwili, jakieś piętnaście minut przed przyjazdem taksówki, wpadłam na, ach, jakże szalony pomysł wysmarowania się czerwoną pomadką. Karkołomne co najmniej podwójnie. Bardzo lubię zdecydowane kolory na ustach, ale na co dzień i w pracy wolę lżejsze, mniej zobowiązujące odcienie. Poza tym po długim wieczorze gadania ze znajomymi i gośćmi czerwień nie wygląda tak efektownie, jak na początku. Chyba że co paręnaście minut kontroluje się stan szminki i poprawia ewentualne ubytki, ale na takie fanaberie zwykle nie ma czasu.
No więc gdy taksówka jedzie, ja walczę o perfekcyjny kontur. Udaje się! Niestety, umalować nie tylko usta, ale też pierwszy raz włożoną marynarkę. Brawo. I tak ostatnie kilkadziesiąt sekund przed wyjazdem spędzam naprędce czyszcząc i susząc odzienie. Szminkę z ust też zmywam. Cóż, bywa.
Nie zmienia to faktu, że nadal uważam połączenie białej marynarki (i, jak w tym przypadku, srebrnej sukienki) i mocno bordowej szminki za fantastyczne. Na zdjęciach mam na sobie M.A.C Viva Glam od Ariany Grande. Mocno bordowa, wpada w odcień bakłażana, ale w wieczorowym świetle robi się niemal czarna. Mrrau, boska.



Moje ulubione ciemnoczerwone szminki pochodzą z kolekcji M.A.C Cosmetics: 1. Pro Longwear Lipcreme Endless Drama, 2. Viva Glam Ariana Grande, 3. Pro Longwear Lipcreme Soulfully Rich

Fot. Maciej Burzykowski, Ewa Kamionowska