![](http://www.34s.pl/wp-content/uploads/2017/06/zlote-kolczyki-3-1.jpg)
Są takie pytania, które zadajemy każdego dnia: co zjem na śniadanie? Czy zdążę do pracy i dlaczego się spóźnię? Który serial obejrzeć, a może jeszcze przeczytać książkę?
Są takie pytania, które padają kilka razy do roku: gdzie wyjechać na długi weekend? Czy dostanę kwartalną premię? A może na święta wybrać się w końcu do ciepłych krajów?
Są takie pytania, które padają zwykle raz w życiu: no to dwie dacze na Mazurach czy raczej pół domu w Portugalii? I weźmiemy wspólnie ten kredyt czy nie?
I wreszcie jest jedno fundamentalne pytanie, które większość polskich wyrośniętych już dzieci zadaje sobie przez całe życie, niezależnie od pory roku, choć jednak najczęściej w okolicach maja:
Gdzie jest mój hajs z komunii?
Otóż ja wiem, gdzie jest mój. Powędrował – w znacznej mierze – do kasy lokalnego jubilera, u którego kupiłam złote kolczyki. Właśnie te, które widać na zdjęciach.
Pamiętam, że bardzo chciałam je mieć, takie proste kółka, żeby w szkole – a pewnie głównie na przerwach – zadawać szyku dyskretnym #blingbling. Marzenie zostało spełnione, pieniądze wydane.
Małoletnia fascynacja złotem dość szybko minęła, przez co kolczyki wylądowały na długo w szkatułce. Dopiero całkiem niedawno znowu je odkopałam. Noszone klasycznie jakoś nieszczególnie do mnie przemawiały, ale złączone w jeden kolczyk wydały się całkiem spoko. Powstała zupełnie nowa forma, choć wciąż totalnie prosta. A przez noszenie w jednym uchu jest w niej dodatkowo jakiś pazur (pazurek?) lat 80.
Oficjalnie mogę siebie, tę sprzed lat, pochwalić za dobry gust (wiwat nieśmiertelny minimalizm!). Bo dzięki temu dzisiaj udał mi się całkiem niezły recykling.
![](http://www.34s.pl/wp-content/uploads/2017/06/zlote-kolczyki-8.jpg)
![](http://www.34s.pl/wp-content/uploads/2017/06/zlote-kolczyki-9.jpg)
![](http://www.34s.pl/wp-content/uploads/2017/06/zlote-kolczyki-4-1.jpg)
Złote kolczyki kupione u jubilera dawno temu
Fot. Maciej Burzykowski