
Kiedyś jeden mój znajomy – wrażliwy na urodę wypielęgnowanych dłoni – zdziwił się, gdy, zamiast standardowo ciemnych mazów, zobaczył u mnie mlecznoróżowe paznokcie. Faktycznie, ja też wolę je ciemniejsze i noszę takie właściwie całorocznie. Nie uznaję archaicznego podziału na odcienie wiosenno-letnie oraz jesienno-zimowe.
Na paznokciach najbardziej lubię czerń, ale nie taką czerń-czerń, tylko z podbiciem fioletowym, bordowym, brązowym. Jest mniej oczywista i ciekawiej zachowuje się w zależności od światła.
Mój ulubiony, bo i najlepiej zgrywający się z tonacją mojej skóry, lakier to ten nazwany Luxedo. Jego kolor przypomina mi rozgniecioną, soczystą, mocno dojrzałą borówkę (chociaż Essie twierdzi, że to bardziej śliwka).
Odrzucając owocowe rozważania, zdaje się, że to mój ideał.


Fot. Ewa Kamionowska