Róże do policzków Sephora. Od góry: jasnoróżowy nr 18 True Kiss, karmelowy nr 12 So Surprised!, fuksjowy nr 17 Hey Jealousy!, pomarańczowy nr 17 Orange Pop (starsza kolekcja)
Och, mój róż
Wiosenna kosmetyczka nie może się obyć bez dobrego podkładu albo chociaż kremu BB czy CC. Zatrze bladość, ujednolici, doda kolorytu pozimowym szarościom.
Przy ekstra skórze, która nie sprawia kłopotów, można w ogóle z niego/nich zrezygnować na rzecz kapki bazy rozświetlającej z różowym pigmentem. Da efekt świeżości stosowana zarówno całościowo*, jak i zgodnie z techniką strobingu – umiejętnie nakładana na strategiczne części twarzy dla błyszczącego wykonturowania. Nie warto rezygnować z korektora rozświetlacza pod okiem. Robi różnicę.
No i róż na policzku. To obowiązek**. Lubię sięgać po matową fuksję albo ten w odcieniu baby pink. Czasem mieszam je z oranżowym. Z kolei karmelowy z drobinami złota lubię stosować jako delikatny bronzer. Niekoniecznie to zgodne z prawidłami sztuki makijażowej***. Ale niechże się coś świeci spod kości policzkowej, niech coś błyszczy.
Na usta znowu róż. Mocno kryjący matowy fluo albo lżejszy wiśniowy w kredce. Sama nie wiem, który lepszy.
*ja wolę
**dla mnie
***och, no trudno
Coś jeszcze:
Od góry: baza rozświetlająca Perfect Face P2, ołówek do ust Just My Type M.A.C, korektor rozświetlający nr 2 Touche Éclat YSL, szminka Brink Pink Sleek
Ołówek do ust Just My Type M.A.C, szminka Brink Pink Sleek, korektor rozświetlający nr 2 Touche Éclat YSL
Fot. Ewa Kamionowska