
Moje ulubione produkty do nabłyszczania i rozświetlania: 1. Olejek Let It Glow, H&M, 2. Olejek Prodigieuse, Nuxe, 3. Cień do powiek nr 20, Delia, 4. Miks rozświetlaczy i bronzerów Shimmering Tones Powder w kolorze Golden Bronze, Clinique, 5. Cień do powiek w kolorze Rose Gold, Makeup Revolution, 6. Rozświetlacz Mary-Lou Manizer, theBalm
To lubię
Po pierwsze: olejki. U mnie najlepiej sprawdzają się te z drobno mielonymi złotymi drobinkami. Kapitalny jest Prodigieuse Nuxe, który dodaje blasku, ale tego z gatunku nienachalnych. Lubię go za uniwersalność zastosowań: często po wtarciu w ciało, resztki, jakie zostały na dłoniach, wcieram w przesuszone końcówki włosów.
Podobny w działaniu był olejek rozświetlający Pat&Rub. Używałam go parę lat temu i chwaliłam. Pewnie warto byłoby odświeżyć znajomość, choćby ze względu na fajny, naturalny skład, ale wygląda na to, że wstrzymano jego produkcję. W necie ma status niedostępny.
Olejek Let It Glow H&M to nieco cięższy kaliber. Raczej wyłącznie do ciała, bo tłustszy, a drobiny większe. Fajny do nóg, na imprezę.
Po drugie: kosmetyki w pudrze, kamieniu, pyłki. Aktualnie chętnie eksploatuję złoty cień Delii, numer 20. Niedrogi i dobry, fajny jako cień i rozświetlacz na kości policzkowe czy obojczykowe.
Od kilku lat używam hitowego Mary-Lou Manizer theBalm. Pierwsza wersja kolorystyczna jest według mnie najbardziej udana, bo najbardziej uniwersalna. Mary zapewnia blask typu tafla, jest idealna na twarz i ciało, do akcentowania ramion czy obojczyków. Zaskakuje tym, że mimo dokładania warstw, nigdy nie wygląda tandetnie.
Na dekolt idealnie nadaje się paleta rozświetlaczy i bronzerów Clinique. Mam ją nie wiem ile już lat. Nic się z nią nie dzieje, poza tym, że cały czas funkcjonuje jak funkcjonować powinna. Nadaje słoneczną opaleniznę, dobra do nawet blady skóry, choć wymaga umiejętnej aplikacji. Całe spektrum swoich możliwości pokazuje na skórze opalonej.
Co na oko? Oprócz wspomnianego cienia Delii wspomagam się cieniem o metalicznym wykończeniu, typu „folia”, od Makeup Revolution. Polecają go mieszać z dołączoną płynną bazą, ale prawdę mówiąc bardziej podoba mi się bez rozcieńczacza. W każdej wersji to raczej zawodnik na grube imprezy.
Jak wygląda moja skóra potraktowana powyższymi specyfikami? Poniżej kilka zdjęć poglądowych w świetle dziennym i sztucznym.
A jakie są wasze patenty na skórę typu złotko? Podzielcie się, chętnie poznam coś nowego.
Wersja dzienna




Wersja wieczorna





Olejek Prodigieuse do twarzy, ciała i włosów, Nuxe. Błyszczący, ale nienachalnie
Fot. Maciej Burzykowski, Ewa Kamionowska